Witam, mam 12 lat i zabrałeś mojego ukochanego tatusia na tamten świat, piszę opowiadanie, mój tata czekał na przeszczep serca, zrobili to i wszystko było w porządku, później zabrali go na kontrolę jak działa serce i w NOWYM sercu zrobił 2 mm dziurę, 4 dzień, krew napłynęła do narządów, mój tata miał kolejną operację, ale wszystko wróciło, 27 listopada zmarł po 4 operacji, jak można to zrobić , mój ojciec miał 80 letnia mamę, siostre, córke i żonę.
Na 6 piętrze blok D Nefrologia i bardzo miła, uprzejma p.dr. F. Zaopiekowała się mamą tak jak potrzeba. Personel pomocniczy też empatyczny. Gorzej z posiłkami ale to drobiazg. Dziękuję w imieniu mamy i swoim. SK i JK
Opiszę to ze swojej perspektywy. Historia choroby mojej Ukochanej Żony w tym szpitalu trwała od lutego 2021 roku. Żona trafiła tam dzięki dr. Wronskiemu, który wcześniej przyjął nas prywatnie. Postawił właściwą diagnozę, wystawił skierowanie do tegoż szpitala. Wkrótce przeprowadził trudną operację ratując mojej żonie życie. Kolejny etap to chemioterapia w cyklach co dwa tygodnie. Przez długi czas wydawało się, że paskudna choroba jest pod kontrolą. W międzyczasie zrobiliśmy prywatnie u dr.Wronskiego USG jamy brzusznej, okazało się, że w woreczku żółciowym jest wyjątkowo wredny kamień. Ani dr. Wroński ani nikt inny nie zasugerował nam konieczności interwencji( wówczas nie było jeszcze aż takich przerzutów do otrzewnej.) Rutynowe kontrole, rutynowa chemioterapia, rutynowe badania TK lub MR na Cito z terminami wyników po trzech miesiącach. Ten stan trwał dość długo, stan żony nie ulegał poprawie, bo w sumie nie mógł. Nie do końca trafiona chemioterapia nie zapobiegła dalszym przerzutom. W lipcu zeszłego roku dr. Wroński podjął się próby przywrócenia ciągłości przewodu pokarmowego (stomia), jednak operacja z powodu znacznych już przerzutów do otrzewnej się nie powiodła. Dalsza chemioterapia jedynie była, nie dawała już efektu. W marcu tego roku żona znów trafiła do szpitala, diagnoza przetoka pęcherzykowi dwunastnicza. Po kilku dniach zdecydowano się na operację, z góry skazaną na niepowodzenie. Mowa o metodzie tradycyjnej, czyli cięcie powłok brzusznych zamiast laparoskopii. Przerzutów było już bardzo dużo. Operację przeprowadziła dr.Wojtasik. Osoba wyjątkowo opryskliwa i niesympatyczna. Przecież obszerna już historia choroby w szpitalnym komputerze zawierała tyle informacji o stanie pacjentki, operacja była po to, żeby studenci mieli materiał do nauki i badań, nie po to, żeby pacjentce pomóc. Później nie robili już nic, ponad trzy miesiące na oddziale chirurgii, z przerwami na chemioterapię, to tylko żywiono żonę pozajelitowo. Przygotowywano ją do przeniesienia do szpitala Orłowskiego w celu wdrożenia na stałe żywienia pozajelitowego. W międzyczasie okazało się, że personel lekarski mijał się z prawdą i ściemniał, jakoby był bardzo trudny kontakt z lekarzami ze szpitala Orłowskiego. Było wręcz przeciwnie.Olewali sprawę, im się nie spieszyło.W efekcie dopiero 6 czerwca żona została przeniesiona do szpitala Orłowskiego, z którego po dwunastu dniach została wypisana do domu, w którym sam ją żywiłem pozajelitowo po przeszkoleniu.
Dziś jestem tydzień po pogrzebie Żony, która mogłaby jeszcze trochę pożyć, gdyby nie niechlujstwo dwojga lekarzy z Banacha, dr. Wrońskiego oraz dr. Wojtasik, dla której ważniejszy był materiał do badań i nauki, a nie życie pacjentki. Oddział chirurgii w tym szpitalu a szczególnie dwoje tych lekarzy nie zasługuje na uznanie. Dodatkowa sprawa, dr. Monika Wojtasik nic sobie nie robi z faktu, że jej obowiązkiem jest udzielanie pacjentowi lub rodzinie wyczerpujących informacji, udzielna księżniczka.Tak zwane DILO to w tym szpitalu czysta kpina, ale to szpital publiczny a nie klinika MSW czy szpital na Szaserów. Jedyny pozytyw w całej tej historii to panie pielęgniarki z oddziału chemioterapii, prawdziwe anioły.
Dziękuję bardzo lekarzom, pielęgniarkom,za opiekę... Ci ludzie uratowali mi nogę dwukrotnie... Tymczasem w szpitalu łodzkim zrobiono mi krzywdę...! Dobrze że są jeszcze ludzie którzy chcą pomagać. Pozdrawiam
jedna wielka MASAKRA, o ile w rejestracji na izbie przyjęć brak zastrzeżeń, wszystko w miarę sprawnie, natomiast to, ile trzeba czekac na lekarza żeby zbadał osobę która potrzebuje pomocy to woła o pomstę do nieba, 8godzin czekania żeby pobrać krew. MASAKRA
Nie polecam Pani w okienku pomyliła mi drzwi czekałam godzinę nie pod tym gabinetem . Pan która ściągała mi szwy nie zdjęła do końca sama musiałam je wyciągnąć aż mnie uwierało bo coś było nie tak . Nie polecam
Jesteśmy aktualnie na Izbie przyjęć, takiego braku szacunku w stosunku do pacjenta nie spotkałam się jeszcze w żadnym szpitalu .Dr Borkowski ,ewidentnie niezadowolony z nocnego dyżuru!Nie polecam!Osobiście nie zostawię tak sprawy, jeśli dyrekcja szpitala nie jest wstanie panować nad personelem istnieją inne służby !
ja przyszłam o 7:46 miałam wizytę o 8:00 teraz 9:10 lekarza nie ma. najsmutniejsze: powiedzieli ze mam założyć kartkę bo jestem pierwszy raz . wzięłam numer na 0 pietrze idę do okna..kiedy mnie przyjęła pani obsługuje mnie i jeszcze zaczęła obsługiwać inną osobę bez numera , ja poprosiłam aby najpierw obsłuży mnie bo przyszłam po kolei z numerem powinnam była być w tym momencie u lekarza dlatego spieszę (nie wiedziałam dokładnie kiedy przyjedzie lekarz bo bardzo się spóźnił) na to wszystko pani z okna zaczęła chamsko mówić: ,,Miałaś przyjść wcześniej nie mój problem ,,powiedziałam że przyszedłam wcześniej, ale powiedzieli mi tylko teraz, że mam założyć kartkę.
do tej samej historii. kiedy poprosiła mnie, aby najpierw obsluzyla mnie, Pani zaczęła swoje gry, oddała mój paszport i powiedziała, ,nie zrobię ci kartki ,, ja mówię: to jest pani praca, i pani muszę to zrobić, potem pani mówi Okej DAWAJ PASZPORT , w generale ona, starała się, żeby ja nie miałam czasu wrócić do lekarza jak najszybciej . chamskie zachowanie pracownika z okienka
Nie polecam w żaden sposób.
w sumie najlepsze z tego wszystkiego była pani z gabinety 112 naprawdę 1 gwiazdka dla niej
Gdyby dało się dać mniej to dałabym mniej. Trudno nazywać to miejsce szpitalem. Chamstwo, brak wiedzy i empatii. Działania zmierzające do pogorszenia stanu zdrowia, np. głodzenie pacjentów nieprzytomnych to na porządku dziennym. Piekło.