Szkoła powinna być miejscem, które wspiera ucznia w jego rozwoju, buduje jego pewność siebie i pomaga odkrywać własny potencjał. Niestety, zdarzają się nauczyciele, którzy zamiast inspirować, przyczyniają się do powstawania traumy i obniżonej samooceny.
Przykładem mogą być sytuacje, w których nauczyciele, jak Pani od matematyki Elżbieta K., Pani od biologii czy Pani od polskiego, poprzez swoje podejście i sposób traktowania uczniów, stają się źródłem stresu i poczucia niesprawiedliwości. Takie zachowania, zwłaszcza w okresie młodzieńczym, mogą pozostawić trwałe ślady w psychice, wpływając na relacje z innymi, postrzeganie siebie i podejście do nauki.
To niedopuszczalne, by osoby, które powinny być wzorem, wykorzystywały swoją pozycję w sposób krzywdzący. System edukacji powinien bardziej rygorystycznie kontrolować kompetencje pedagogiczne nauczycieli i zapewniać wsparcie psychologiczne dla uczniów.
Negatywne doświadczenia z przeszłości mogą towarzyszyć nam przez lata, ale warto pamiętać, że nie definiują one naszej wartości ani naszych możliwości. Kluczowe jest uświadomienie sobie, że takie sytuacje to wina osób, które zachowywały się niewłaściwie, a nie ucznia. Działania zmierzające do poprawy szkolnego systemu powinny być priorytetem, aby uniknąć podobnych historii w przyszłości.
Moja szczera opinia po kilku latach. Na plusy mogę zaliczyć nowe znajomości oraz czasem fajny klimacik. Nauczyciele są spoko, ale niech szkoła zastanowi się jakiego nauczyciela od chemii zatrudnia albo ten nauczyciel przemyśli wymagania, bo będąc na kierunku mat/fiz nie chciałem widzieć chemii na oczy, bo jest dla mnie strasznie nudna, a od 1 klasy z chemii muszę uczyć się 8-10 godzin przed sprawdzianem bo z lekcji nic nie wynoszę bo zasypiam. Potem okazuje się, że i tak dostałem 1 a do poprawy już wszystko zapomnę bo mój mózg tego nie chce. Z matmy mam 4 powtarzając na przerwie przed sprawdzianem, a z chemii 1,75 kując książki po nocach. Mój kolega w liceum na humanie skończył chemię 2 lata przede mną.
Szkoła zmusza młodzież niewierzącą do uczestnictwa w katolskich ekscesach. Dyrekcja nie widzi w tym nic złego. Od razu przeniósłbym dziecko do normalnej szkoły.