Jeśli ktoś jeszcze zastanawia się, czy urlop za granicą ma sens – serdecznie polecam wyjazd do Zakopanego. Już po pierwszym dniu człowiek przypomina sobie, dlaczego bilety lotnicze do Grecji, Włoch czy nawet Albanii to najlepszy wynalazek cywilizacji po kole i internecie.
Zakopane to miejsce, gdzie logika działa na specjalnych zasadach: ruska jakość w połączeniu ze skandynawskimi cenami, a w gratisie dostajesz poczucie, że zostałeś właśnie oskubany – z godności, portfela i cierpliwości.
Cennik to tylko sugestia. Tutaj ceny wymyślane są na oko, zależnie od tego, jak bardzo wyglądasz na kogoś, kogo warto wydymać.
Za byle oscypka, który smakuje jak guma do żucia po trzech dniach w kieszeni, zapłacisz tyle, co za świeżą burratę w Toskanii. A jeśli odważysz się skorzystać z toalety w restauracji, do której już wydałeś pół pensji na obiad z mrożonych frytek i dewolaja z 1998 roku – przygotuj się na dodatkowe opłaty.
Nie dziwne, że Polacy coraz chętniej na narty wybierają Włochy – tam przynajmniej jak płacisz, to wiesz za co. I nie musisz modlić się o pogodę, bo w Zakopanem “piękny widok” często oznacza gapienie się w szarą ścianę mgły za 400 zł za noc.
Zakopane przypomina o wszystkim, co najgorsze w polskiej turystyce: pazerność, brak szacunku dla gościa i przekonanie, że turysta to frajer, który ma płacić i nie pytać
A zanim zlecą się obrońcy “naszej wspaniałej kultury i tradycji”, pozwolę sobie śmiało powiedzieć: byłam w różnych miejscach na świecie i naprawdę – można lepiej, można taniej, można z szacunkiem dla turysty.
Lokalni przedsiębiorcy zamiast z dumą pokazywać polską gościnność, wolą wystawiać nam wszystkim świadectwo chciwości, bylejakości i braku klasy.
W skrócie: Zakopane to idealne miejsce, żeby przypomnieć sobie, że życie jest za krótkie, by dawać się regularnie wyruchać na własnym urlopie.
pokaż więcej...