Byłam w I Klinice Psychiatrii. Dla osób, które się tam wybierają:
Na oddziale zamkniętym, obserwacyjnym: traktują cię jak robaka, przygotuj się na wyzwiska, słuchanie ich głośnych rozmów, z dyżurki słychać absolutnie wszystko (ja musiałam słuchać o p0rno, ich prywatnym życiu, obgadywanie pacjentów i śmianie się z nich), nawet jeśli ty masz do nich szacunek i nie jesteś agresywna, oni to mają za nic. Myślą, że jeśli jesteś po tej stronie to można cię traktować jak zwierzę, czyli tak samo jak pacjentki, które są w tak złym stanie, że nie rozumieją co się dzieje wokół nich. Była tam pani ze schizofrenią, która często krzyczała te same rzeczy w kółko, salowe/pielęgniarki śmiały się z niej i zadawały jej sarkastyczne pytania, żeby na nie odpowiadała i darła się jeszcze głośniej, one się świetnie bawiły, pacjentki nie mogły się nic odezwać bo od razu grożono im, że zapna je w pasy. Tam jesteś nikim. Po paru dniach przez takie traktowanie zapomniałam, że jestem jeszcze człowiekiem. Ogarnęłam się dopiero jak pan Sławek czy Sylwek powiedział do mnie po prostu dzień dobry. Można mieć słuchawki i ładowarki, ale trzeba oddawać na noc. Nie można mieć ubrań z kieszeniami i sznurówkami. Jedna pacjentka zaatakowała drugą, pielęgniarka wystawiła tylko głowę zza drzwi dyżurki i wróciła do plotkowania.
Na oddziale otwartym:
O 7:30 gimnastyka, o 8:00 śniadanie o 9:00 rozdają leki i dają do popicia kranówkę (nie ma butli z wodą musicie przynieść swoją do szpitala) o 11:00 spacer można iść do sklepu (nie ma tam papierosów) o 13:00 obiad o 14:00 leki o 15:00 spacer o 17:00 kolacja, o 20:00 dają np. ćwiartkę pomarańczy o 21:00 leki. Jeżeli ktoś nie ma nikogo bliskiego kto mógłby mu przynosić jedzenie to szybko tu schudnie. W piątki przychodzi ksiądz, w niedzielę jest msza w szpitalu. W łazience nie ma papieru toaletowego, mydła, luster, wentylacja nie istnieje, więc przez 90% czasu jest straszny smród. Prysznic jest zamykany na klucz i otwierany po kolacji. Niektóre pacjentki nawet nie pukają, tylko od razu otwierają drzwi szybko na oścież. Drzwi są bez zamków, mogliby powiesić zawieszki na drzwi "wolne/zajęte", światło w kabinie gaśnie po 4 sek. i często nawet wymachiwanie rękami nie pomaga, trzeba się namęczyć, żeby załapało ruch i włączyło się od nowa, i tak w kółko, jest ciemno jak w nocy. Klamki od toalet są czasami ubrudzone kałem, ściany w kabinach również. Jeżeli palisz, to są palarnie. Kiedy jest już pora spania, czasami nie ma mowy o zaśnięciu bo personel szpitala bardzo głośno ze sobą rozmawia, czasami krzykiem. Zdziwiło mnie to, że była tam dziewczyna której ktoś przywoził tytoń z zewnątrz a ona robiła w szpitalu papierosy i handlowała nimi, salowe o tym wiedziały i nic z tym nie robiły. Rzadko kiedy sprawdzają torby, od odwiedzających gdybym miała nóż w torbie nikt by się nie zorientował. Zanim lekarze, psycholodzy zrobią obchód pielęgniarki wszystko czyszczą, żeby tylko nikt nie zauważył jak naprawdę tutaj jest, pacjentki szykują się jakby papież przyjeżdżał, pokazówka, a kiedy oni skończą pracę o 14:00 od nowa zacznie się okropne traktowanie. Nie ma co liczyć na pomoc na dyżurce, bagatelizują wszystko. Są osoby z personelu szpitala które są miłe, ale to wyjątki, jakieś 10%. I tak nie idźcie tam, bo was to zniszczy psychicznie. Obedra was z godności całkowicie. Już na izbie przyjęć było widać, że nie traktują mnie poważnie, cały czas plotkowały, jakbym była niewidzialna, nie potrafia się hamować. Muszę pochwalić jedną panią bo na to zasługuje. Dr. Nowakowska była bardzo cierpliwa, uprzejma i zawsze chciała pomóc. Naprawdę obchodziło ją co się dzieje z pacjentem. Nawet jak była zabiegana zawsze znajdowała czas żeby ze mną porozmawiać. Widać, że wie co robi. Jakby salowe i pielęgniarki takie były to ten szpital miałby opinie 5/5.
pokaż więcej...