Szkoła jak szkoła. Kadra nauczycielska czy atmosfera ok (jak to w szkołach), ale infrastruktura januszexowa--> malutka szkoła, na malutkiej działce, brak parkingu, brak normalnej sali gimnastycznej ( i nigdy jej nie będzie, chyba, że wykopią pod szkołą poziom). Szkoła funkcjonuje li tylko dzięki korzystaniu "na krzywy ryj" z okolicznego parku, jego boisk, gdzie odbywają się zajęcia czy wszystkie gale.
Niedaleka publiczna sp 257 ma kadrę równie dobrą ( może trochę lepszą, może trochę gorszą--to nigdy się nie da tak 1;1 przyrównać, to niemożliwe po prostu), ale warunki socjalne, czy sportowe takie o jakim Enigmaci mogą tylko śnić.
Potwierdzam, że szkoła robi jakąś niezrozumiałą selekcję. Po dwóch dniach próbnych czekaliśmy kilka dni na informację, w rozmowie telefonicznej dowiedziałam się, reasumując pokrętne odpowiedzi, że 1) dzieci nie wyraziły sprzeciwu na powiększenie klasy 2) nie było głosowania rodziców na zebraniu, na które czekaliśmy, bo rzekomo od niego było uzależnione przyjęcie dziecka do klasy - ale nie, bo nie. Nie ma "określonych cech charakteru, przez które wpisywałby się do klasy" - opinia wychowawcy. Wiele rzeczy słyszałam, ale to absurd, żeby szukać dziecka z określonymi cechami charakteru. Podobno syn był piątą odrzuconą osobą. Gdybym wiedziała, darowałabym sobie tę "wątpliwą przyjemność". Żeby nie było wątpliwości - nie chodzi o to, że nie, ale w jak arbitralny sposób ta decyzja została podjęta, de facto jednoosobowo i mogliśmy sobie darować teatrzyk w klasie i długi okres oczekiwania na decyzję, bo została podjęta dość szybko, na początku. Pozostawia poczucie ogromnego niesmaku.