Mieszkam kilkaset metrów w linii prostej od pasa startowego i dla mnie 31. BLT to ogromna atrakcja i powód do dumy, a nie do narzekań! F-16 to symbol bezpieczeństwa naszego kraju i profesjonalizmu polskich pilotów. Dźwięk silników to nie hałas – to dźwięk wolności i obrony naszego nieba.
Rozumiem, że nie każdemu może to odpowiadać, ale każdy wiedział, gdzie się wprowadza (a jak nie to proponuje lepszy research na przyszłość), a lotnisko w Krzesinach istnieje od lat. Zamiast narzekać, warto docenić, że mamy tak nowoczesną jednostkę w naszym mieście. Ja za każdym razem, gdy widzę startujące F-16, czuję dumę, radość i adrenalinę.
Panowie, może warto te miliony złotych, które spalacie w paliwie, zainwestować w porządne symulatory do latania? I tym samym ograniczyć liczbę lotów, szczególnie nocnych? Skoro wiadomo, że lokalizacja jest do dupy bo za blisko zabudowań?
Ludzie zamiast płakać to powinni się cieszyć, że mogą słuchać cudowny dźwięk silnika. Świetne miejsce, zazdroszczę każdemu, kto mieszka w samych Krzesinach, tuż obok bazy. Lubię jeździć tam rowerem i odwiedzać swoje przyszłe miejsce pracy :)
Pierwszy raz widzę jednostkę lotnictwa tak blisko miasta, naprawdę dobry dojazd.
Byliśmy zaproszeni na przysięgę wojskową zorganizowaną na nasze nieszczęście w najzimniejszy dzień lutego. Wszystko odbywało się na świeżym powietrzu.
O ile obsługa była naprawdę przyjazna tak cała organizacja niezbyt udana.
Po przyjeździe zostaliśmy poproszeni o oczekiwanie na parkingu przed jednostką, które trwało ponad godzinę. Następnie po wjeździe bezpośrednio na teren obiektu oczekiwaliśmy kolejne 30 min na rozpoczęcie ceremonii, której głównym elementem było chyba wymienianie z imienia i nazwiska uroczystych polityczno- służbowych gości niż samo uczczenie nowych żołnierzy.
Właściwa ceremonia trwała zaledwie 20-30 min i polegała na wystąpieniu z ponad 100 osób zaledwie kilku, które ślubowały następnie wystąpiło kilka osób ,,wyróżnionych” nie wiadomo nawet za jakie zasługi. Większość osób nie dostała możliwości faktycznego złożenia ślubowania jako indywidualne osoby.
Następnie odbyła się defilada po pasie lotniska i koniec ceremonii.
Z plusów to napewno pracownicy jednostki, których napotkałem na swojej drodze i bardzo syta grochówka wojskowa, którą zostaliśmy poczęstowani na końcu.
Lecz czy powtórzyłbym ten dzień mając przed oczami wizję stania parę godzin na mrozie bez możliwości wejścia do jakiegokolwiek pomieszczenia (nawet jedzenie było na dworze) w celu zobaczenia przysięgi konkretnego człowieka która nie nastąpiła bo nie został wywołany jako szczęśliwiec wśród tych kilku? Mieszane odczucia.