Komisję wojskową miałem w 2007 roku, kiedy był jeszcze obowiązkowy pobór do wojska. Na szczęście studiowałem, więc ostatecznie wojska udało mi się uniknąć. Niemniej wystawiłem najniższą ocenę, gdyż komisja wojskowa dała mi kategorię A1 pomimo naliczenia 5 paragrafów (tylko pogratulować faktu, że polska armia pragnie mieć w swoich szeregach takich "bohaterów"). No, ale było-minęło, od wojska udało mi się wymigać.
A teraz kilka słów na temat corocznego stawiania się z indeksem w Wojskowej Komendzie Uzupełnień (aktualnie Wojskowe Centrum Rekrutacji) na ulicy Spadochroniarzy. Panie, które tam obsługiwały, miały poważny problem z używaniem telefonów komórkowych. 2 razy (w 2007 i w 2008 roku) obsługiwała mnie ta sama Pani (ok. 160-165 cm wzrostu, krótkie, jasne włosy). Za pierwszym razem (w 2007 roku) zadzwonił mi telefon, a Pani powiedziała, żebym go wyłączył, bo ma wrażenie, że ją nagrywam (zrobiło mi się przykro, gdyż nie mam w zwyczaju bawić się w takie rzeczy). Za drugim razem (w 2008 roku) ta sama Pani mnie się zapytała, "czy ta Akademia Medyczna to są studia dzienne?". Ręce opadają. Za te głupie gadki dałem najniższą ocenę.
Nie znam brygady pod kątem służby wojskowej. Byłem gdyż w 1985 roku byłem tam w Ogólnokształcącym Liceum Wojskowym. Liceum nie istnieje od dawna ale cała infrastruktura jak najbardziej. Wspomnienia....
Gdy w ubiegłym roku siedziałem na kwarantannie, pomimo że używałem aplikacji "kwarantanna domowa" byłem codziennie kontrolowany przez żołnierzyków. Gdy po ponad 2 tyg. poprosiłem o kupno chleba, (pieniążki oczywiście chciałem oddać), żołnierzyki odpowiedziały że "...my tylko kontrolujemy...".
Następnego dnia dali taka panią żołnierzykową, co przez domofon używała słów nieparlamentarnych! Chleba oczywiście do chwili obecnej nikt mi nie kupił, nawet nie przeprosił za takie zachowanie.
Obecnie już nie potrzebuje litości, nie mniej trochę gorzki smak tamtej sytuacji pozostał. A większego niesmaku dodaje fakt, że ta ich zabawa to za nasze-podatników-pieniądze...